„Zastanów się, kim musi być człowiek, żeby miał prawo mówić do innych ze sceny.” – przeczytałam w magazynie, leżąc na plaży podczas moich wakacji od impro. I westchnęłam ciężko, bo co to za wakacje, kiedy wena przysiadła na kocyku i mi wysyła buziaczki.

Zdanie to przywołuje w wywiadzie aktorka. Usłyszała je od profesora, podczas studiów na wydziale aktorskim. I jest to pierwsze pytanie, nad którym chciałabym, żebyś się teraz zastanowił/a.

Uprzedzam. W tym tekście będzie więcej pytań, niż odpowiedzi. I Ty masz na nie odpowiedzieć. Nie mi. Sobie. Albo najpierw sobie, a potem mi, w komentarzach.

Podczas moich studiów z reżyserii filmowej zniknęłam ze świata. Od świtu do nocy, czasem z jedynymi 3 dniami wolnymi w miesiącu (a nie było czegoś takiego jak „wolny weekend” w naszej szkole) zakopywałam się w scenariuszach, scenach, kadrach, bohaterach i montażach. Wszyscy wykładowcy, szargając moje nerwy, mówili – nie pojedziesz na festiwal. Nie pójdziesz na występ. Nie chcemy słyszeć o impro, zapomnij. Masz żyć filmem!

Wszyscy, poza jednym.

Profesor Wojciech Marczewski, zawsze gdy przyjeżdżał, wolał iść z nami, studentami, do baru Pierożek, zamiast korzystać z gościnności dyrekcji i jeść porządny obiad w gabinecie. I raz, idąc na pierogi i rozchlapując jesienne kałuże, opowiedziałam mu o impro, a on odpowiedział mi coś, czego nie zapomnę. „Świetnie! Musisz to robić. Nieważne, co inni mówią. Rób impro. W tym jest Twoja własna wartość, co więcej – kiedyś nakręcisz o tym film. Nie mogę już słuchać młodych filmowców, na festiwalach, którzy przy piwie nie rozmawiają o niczym innym, niż robienie filmów. Jestem przerażony. Czy oni cokolwiek przeżyli? Czy coś ich ekscytuje? Czy mają coś do powiedzenia? Na nic Ci się nie zda warsztat reżyserski i umiejętność opowiadania historii, jeśli NIE MASZ NIC DO POWIEDZENIA.”

Możesz być warsztatowo bardzo dobrym improwizatorem i być nijaki. Jeśli któregoś dnia pomyślisz sobie po zejściu ze sceny, że coś jest nie tak, wróć do domu, naparz herbaty, usiądź wygodnie w fotelu i pogadaj ze swoim reżyserem, i scenarzystą. Może, w poszukiwaniu atrakcyjnych postaci oddaliłeś się od siebie. Może Twoje postaci są super oryginalnymi, zabawnymi roślinami w przewodzie pokarmowym diplodoka, ale nie mają nic do powiedzenia? Są pustą formą? Masz już herbatę? To pogadajmy.

Co Ty chcesz powiedzieć światu?

Na to, co pokażesz na scenie, wpływa to, co przeżyłeś. Co jest dla Ciebie ważne. To, czym się zajmujesz w życiu. To, w co wierzysz. Na czym się znasz. Co czujesz. To jest Twoja wartość. Korzystaj z niej.

W procesie tworzenia postaci, często zadaję improwizatorom pytania. Mają na nie odpowiedzieć, w swoich głowach, jako ta postać. I teraz chciałabym, żebyś odpowiedział na te same pytania – jako Ty. Czy odpowiadałeś sobie na nie wcześniej? Kiedy to było? Warto je sobie odświeżać raz na jakiś czas i obserwować, jak odpowiedzi zmieniają się pod wpływem doświadczeń.

Dlaczego chcę, żebyś to zrobił? Bo świadomy człowiek = świadomy improwizator. Przejdźmy do rzeczy:

  • Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
  • O czym marzysz?
  • Czego się boisz?
  • Jakie są Twoje mocne strony?
  • Jakie są Twoje słabe strony?
  • Kiedy jesteś szczęśliwy?

Nikt nie musi wiedzieć, co naprawdę o sobie myślisz. Ale Ty powinieneś rozumieć, w jaki sposób działasz i dostrzegać, że przykładowo, Twoje słabe strony wynikają z tego, czego się boisz. Albo, na przykład, że lęk wiąże się z możliwą utratą tego, co dla Ciebie najważniejsze w życiu, albo tego, co Cię uszczęśliwia. Albo przeżywasz konflikt na linii marzenia – lęki (albo love vs. fear). Prawdopodobnie jesteś zupełnie normalnym człowiekiem, pełnym wewnętrznych rozterek, a do tego masz na koncie paręnaście, parędziesiąt lat relacji z najróżniejszymi ludźmi, czyli z grubsza jesteś doskonałą bazą dla tysiąca postaci.

Pytania można mnożyć, ale już odpowiedź na jedno z powyższych może dać Twojej postaci  iskrę wiarygodności na cały spektakl.  Wiem, że nie ma nic przyjemnego w myśleniu o swoich lękach i słabych stronach, ale to czyni z nas ludzi. I z naszych postaci czyni ludzi.

To, co aktor powinien wiedzieć na scenie, to CZEGO CHCE jego postać. Do czego dąży. Czego pragnie. Jaki jest jej cel w danej scenie? Czego chce od drugiej postaci? Miłości? Zemsty? Akceptacji?

To, co powinien wiedzieć reżyser, to O CZYM TO JEST. O czym opowiadasz? Nie chodzi mi o wydarzenia, że on poznał ją, ona go nie chciała, ale na końcu są razem. „O czym”, oznacza sens historii. O dojrzewaniu? O zagubieniu w dzisiejszym świecie? Z jaką myślą chciałbyś zostawić widza, po spektaklu? Że miłość przezwycięży wszystko?

A to, co powinien wiedzieć improwizator, by połączyć w sobie powyższe punkty, to CO MA DO POWIEDZENIA JAKO CZŁOWIEK. Korzystaj z tego, że uważasz, że media kłamią, a korporacje to zaprzeczenie życia. Że w każdym człowieku jest odrobina dobra? Że boisz się zakończyć związek, bo panicznie boisz się samotności? Tego nie weźmiesz z żołądka diplodoka. A wierz mi, że utożsamienie się widza z Twoim poglądem, lękiem, czy marzeniem, jest wart tysiąca śmiechów w żołądku diplodoka.

 

No to co? Co masz do powiedzenia?