Kiedy jeszcze istnieli W Gorącej Wodzie Kompani, mieliśmy swoje oficjalne motto. Było to zdanie Zenona z Kiton – część ludzi myślała, że nasze i go sobie wymyśliliśmy, ale ten naprawdę istniał i podobno to powiedział. „Natura dała nam dwoje uszu i jedne usta, żebyśmy dwa razy więcej słuchali, niż mówili”. Dobrze jest spróbować tej zasady nie tylko na scenie, ale i w życiu. Ile razy rozmawialiście z kimś, potakiwaliście, jak mówił, ale w głowie mieliście zdanie, które mu powiecie, jak tylko skończy zdanie? Znałam kiedyś chłopaka, który chełpił się tym, że „Nigdy nie zapomina, co chciał powiedzieć” i nie tracił swojego wątku w rozmowie. Ja wówczas myślałam sobie „Łał, a ja co chwilę się zasłucham w to, co druga osoba mówi i zapominam, co chciałam wcześniej powiedzieć. Widocznie było nieważne”. I wiecie co? Może było nieważne. A może było ważne, ale uznałam, że ważniejsze jest poświęcić uwagę rozmówcy, a nie swoim myślom. Ale jednego jestem pewna. Najwięcej w życiu nauczyłam się, bo słuchałam ludzi, a nie do nich mówiłam.

Drugą zasadą Kompanów, nieoficjalną i bardziej dosadną było „Graj tak, żeby Twój partner wyglądał zajebiście”. To nie jest prosta zasada, bo wymaga zapanowania nad swoim ego. Bo każdy ma w głowie „lepszy” pomysł. Zawsze. Czy oglądasz scenę, czy grasz. To, co na warsztatach pojawia się nagminnie (dopóki się uczestnicy nie nauczą, że takie uwagi mają zachować dla siebie), to zdania po obejrzeniu sceny „A już myślałem, że zrobisz <mój pomysł>, to by było super”. Powiem więcej, kiedy schodzisz ze sceny, to prawdopodobnie masz lepszy pomysł na to, co przed chwilą zagrałeś. Porównuję to do kłótni – zazwyczaj tuż po niej wpada Ci do głowy coś błyskotliwego, co mogłeś w niej użyć, ale cóż, za późno, nie cofniesz się, żeby powiedzieć ripostę do zdania, które padło kwadrans temu. Nawet minutę temu. Bo ta chwila minęła. ŻYCIE.

Poniżej opiszę historię, która wydarzyła się w trakcie warsztatowego ćwiczenia na tę drugą zasadę. Mówię – historię, mimo że każda osoba wchodziła ze swoim pomysłem i mogły być od siebie oderwane, to jednak to, że się słuchali, sprawiło, że stworzyli Opowieść o Leszku Marzycielu.

Leszek sprzedaje hot dogi. Ma dwadzieścia kilka lat i wprawę w miksowaniu musztardy z keczupem przy swoim ulicznym stoisku. Leszek nic nie gra, Leszek słucha i reaguje.

Pierwszym gościem jest Krzysiek. Krzysiek jest kumplem i zahacza o Leszka podczas biegania. – Chciałbym pobiec za horyzont. – mówi. Leszek też by chciał i wzdycha do tej wizji. Krzysiek próbuje go namówić, żeby się do niego przyłączył. – Pobiegnijmy razem, zostawi na chwilę tę budkę z hot dogami. – Szybko jednak Leszek znajduje problemy w realizacji tego planu. – Nie mogę zostawić budki. Ale ma jutro wolne, to może jutro. – Może tak, ale jak już, to muszą się spotkać przy budce, bo to jedyne miejsce, które zna. Krzysiek rezygnuje z dalszego namawiania i biegnie dalej.

Drugim gościem jest Tymon. Tymon jest przyjacielem z dzieciństwa i właśnie kupił bilet na Malediwy. Leszek jest zdruzgotany. Od dziecka obaj marzyli o podróży na Malediwy. Z tą różnicą, że Tymon zapracował, kupił bilet i tam poleci, no co zwraca uwagę Leszkowi. Leszek jest rozżalony. – Wiesz, gdzie mieszkam, nasłuchiwałem pod drzwiami, czekałem na jakiś znak. Wiesz, gdzie pracuję! – Po tych wyrzutach Tymon obiecuje, że polecą jeszcze razem w przyszłości i odchodzi.

Trzecim gościem jest Major. Major wyciąga wielki worek, szpera w nim, wyciąga pudełko i pyta – Czy nadal chcesz dostać Action Mana? Wiem, że ten list napisałeś kilka lat temu, ale dopiero udało mi się dotrzeć. – Leszek patrzy na Majora-Mikołaja wielkimi oczami – To był ostatni list, jaki napisałem, już nigdy więcej nie spróbowałem, bo się nie spełniło… – drżącym głosem odpowiada Leszek. Major odlatuje, pozostawiając Leszka oniemiałego.

Czwartym gościem jest Chomik. Chomik zagaduje Leszka – Wierzy Pan w lepszy świat, który nadejdzie? – Już tak, bo przyszedł do mnie Mikołaj. – odpowiada. Po dyskusji na temat sensu i bezsensu obecnego świata przegryzaną hot dogiem, Leszek przekonuje z wiarą Chomika – Trzeba marzyć!… – A robić?… – pyta po zastanowieniu Chomik. Leszek już wie, że tak.

Piątym gościem jest Piotrek. Chce najlepszego hot doga, jak najszybciej. – O czym Pan marzy? – pyta go Leszek, szykując bułkę. Piotrek okazuje się być Szefem tej sieci budek z hot dogami. Ochrzania Leszka za powolność i durne pytania o marzenia, kiedy jego interesują wyniki sprzedaży. Ciągnie tyradę. – Gdzie Pan siebie widzi za 5 lat? Szybko! Czemu Pan nic nie mówi? – Leszek patrzy na Szefa, po chwili mówi – Właśnie sobie wyobraziłem, że jestem na Pana miejscu. – Szef uśmiechnął się z aprobatą. – Widzę przed tobą wielką przyszłość, chłopcze. Jeszcze możesz kiedyś być na moim miejscu.

Ostatnim, szóstym gościem jest Daniel. Daniel jest bezdomny i rozgoryczony. Leszek oferuje mu za darmo najlepszego z hot dogów. – Co to zmieni? Co będzie jutro? – pyta Daniel. – Jutro niech Pan przyjdzie i też dam Panu najlepszego z hot dogów. – A pojutrze, za dwa, trzy, cztery, pięć dni? – Też Panu dam najlepszego z hot dogów… A może piątego dnia coś się zmieni? Nikt nie może nas odrzeć z marzeń. – Mówi żarliwie Leszek. – A ulica? – pyta z wahaniem Daniel. – Nawet ulica. – odrzeka Leszek, wręczając Danielowi najlepszego z hot dogów.

I tak oto, z pomocą partnerów z różnorodnymi pomysłami WSPARCIA postaci Leszka Marzyciela, przeszedł on długą drogę przemiany różnych marzycielskich postaw, od biernych, po aktywne. A czy jest coś bardziej pociągającego, niż ewoluujący bohater?

W idealnym świecie impro obie osoby na scenie grają tak, żeby partner wyglądał zajebiście, dzięki czemu nawzajem się podpierają i dzięki temu nie mogą upaść. A do tego słuchają i reagują. I wbrew pozorom nie jest to jakaś utopia. To kwestia wewnętrznej dyscypliny. Czy postanowienie „będę ćwiczyć trzy razy w tygodniu” jest czymś niewykonalnym? No nie. Jest banalne i wykonalne. Ale musimy chcieć je realizować.

 

W historii wystąpili: Leszek Ludwicki, Krzysztof Gojowy, Łukasz Tymiński, Bartosz Maj, Natalia Matulewicz, Piotr Zdziarstek i Daniel Świątek.