W ten weekend odbył się w Gdańsku I Festiwal Trójmiejskich Improwizatorów „Podaj Pagaj”. Pagaj to trójmiejska edycja ogólnopolskiego Gdańskiego Festiwalu Impro „Podaj Wiosło”, który od czterech lat odbywa się wiosną i też jest organizowany przez Weronikę Uziak i Wojtka Tremiszewskiego.

Łyżka Dziegciu to natomiast moja świeża inicjatywa spotkań środowiska impro w celu dyskusyjnym – jak się okazuje, wcale nie mamy okazji porozmawiać na forum o tym, co nas kręci, co nas podnieca, co nas grzeje, co nas chłodzi. Na Pagaju, po zakończeniu, spotkaliśmy się na Łyżce w klubie festiwalowym. A oto, co wynieśliśmy z dyskusji.

 

fot. Krzysztof Ludwicki

fot. Krzysztof Ludwicki

Zanim jednak przejdę do wniosków, przybliżę krótko formułę festiwalu. Przez dwa dni członkowie wszystkich oficjalnie istniejących trójmiejskich grup* spotkali się we wspólnych, mieszanych impro spektaklach.

*Grupa GIT, Imperwersja, Improvizja, Moviemy, Stare Konie = Post W Gorącej Wodzie Kompani = Abordaż we Dwie, Histeria, Improskład, Peleton, W Trzech Osobach (chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego po prostu zebraliśmy się w Stare Konie) + Magda Bochan-Jachimek.

Improwizatorzy zmiksowali się i podzielili na 4 składy. W sobotę odbyły się kilkugodzinne warsztaty pod kątem trzech autorskich formuł: „Strzelby Czechowa” (Wojtek Tremiszewski), „Efekt Motyla” (Małgorzata Różalska) i „Rozpiździel Śliwki” (Jakub Śliwiński). Wieczorem, poza nimi, odbyła się ParaImpro Olimpiada, gdzie 5 drużyn zmagało się z durnowatymi i zaskakującymi zadaniami impro, a publiczność przydzielała punkty od 1 do 440000. W niedzielę odbył się warsztat dla początkujących, poprowadzony przez Ewę Czernowicz i Magdalenę Bochan-Jachimek, a wieczorem Targi Gier, gdzie każda z 5 drużyn miała po 20 minut na zagranie wybranych krótkich form impro, po czym zakończyliśmy „Benefisem Kogoś Tam”, czyli Szymona Jachimka, jak zwykle bezbłędnie śpiewającego improwizowane piosenki we wszystkich stylach. Pomiędzy piosenkami improwizatorzy odgrywali sceny z życia tegoż, sławnego Anatola.

I tu dochodzimy do Łyżki Dziegciu, gdzie roztrząsaliśmy wszystko, co podczas Pagaja się wydarzyło. Na sali byli prawie sami improwizatorzy, ale też dwie, jakże różne pary widzów, również udzielające się w dyskusji. Oczywiście muszę wspomnieć, że poza trójmiejskimi improwizatorami były cztery świry z To Mało Powiedziane i Pod Wpływem z Opola, jesteście niesamowici Chłopaki!

 

NAJWAŻNIEJSZE WNIOSKI:

  1. Mieszane formuły będą dla widza wartościowe, jeśli wyrównamy poziom aktorski występujących. Jest bardzo różny i trudno się dziwić. Jak powiedziała Gosia Tremiszewska, Starsi (Kompani) zanim weszli w impro, przez wiele lat grali w Teatrze Wybrzeżak „normalne” sztuki, w których za rękę prowadzili ich (nas) zawodowi reżyserzy i aktorzy. Tłukli(śmy) po 2 poranne spektakle dziennie, dla gimnazjów, dla najtrudniejszych widowni z możliwych. Młodym przyda się więcej warsztatów aktorskich i więcej praktyki wyrabiającej podstawowe nawyki, typu dykcja, wykorzystywanie przestrzeni scenicznej, prezencja. To trzeba rozwinąć. Tu też pojawiło się pytanie, na ile Starsi mają czuwać nad formą i „roztaczać parasol” nad Młodymi i trzymać występy w garści, a na ile dać Młodym swobodę i kredyt zaufania. Rojek (fotografuje impro od początku istnienia Kompanów, nie ma bardziej doświadczonego widza) dodał, że aktualnie mieszanie składów działa na korzyść dla grających, bo się uczą, ale na niekorzyść dla widza, bo pozbawia to grających tego błysku komunikacji, który wypracowali na razie tylko w swoich grupach. Proponowane rozwiązanie w punkcie nr 2.
  2. Aby występy mieszane miały sens, poza aspektami wspomnianymi powyżej, musimy częściej spotykać się na scenie i ograć się ze sobą. Potrzebne jest większe zainteresowanie wspólnymi wydarzeniami, takimi jak Otwarte Dżemogrania i inne działania Impro Kolektywu – lub jakiekolwiek inne, byle ze sobą grać. Jak to powiedział jeden z obecnych widzów, gdy widzi, że grający dobrze się znają (Termoz i Szymon) i cieszą się z grania razem, to jako widz szerzej się uśmiecha i czuje z tego głębszą radość. (Choć inny Widz powiedział, że czuł, że improwizatorzy świetnie się bawią ze sobą na scenie, ale widz jest dekoracją. – Pytanie, z czego bierze się ten dysonans).
  3. Naturalnie wyszła chęć do zażegnania ewentualnych sporów między niektórymi grupami lub improwizatorami. Jak to powiedział Rudy z Improvizji – nie ma sensu chowanie urazy (za cokolwiek) i jeśli ktoś ma z kimś innym problem, to trzeba się dogadać „napluć sobie w twarz i wylać żale, po czym pójść to zmyć i ruszyć dalej”. Padły dwa argumenty za dążeniem do ogólnej zgody – po pierwsze Magda Bochan-Jachimek zwróciła uwagę, że Trójmiasto staje się Zieloną Górą improwizatorów (ale do tego potrzebna jest obecność środowiska na wydarzeniach swoich nawzajem). Bartek z To Mało Powiedziane dodał, że od razu widać, z perspektywy widza, kiedy ktoś ma kwas z drugą osobą na scenie. I chodzi o czysto fizyczne reakcje, typu – gram, że jest ok, ale mam z Tobą problem i nawet nie wiem, że odchylam się do tyłu i robię krok wstecz, kiedy do mnie podochodzisz”. To, co Bartek powiedział jeszcze ważnego, to to, że widzą, że dzieje się właśnie coś ważnego i kruszymy Mur Chiński. Co będzie po drugiej stronie?
  4. Tadek z To Mało Powiedziane miał ciekawy pomysł. Powiedział, że Pagaj nie powinien leżeć na barkach Termosa, moich (Róży), Śliwy, czy Szomona (Pagajowe formuły występowe), tylko powinien być odpowiedzialnością wszystkich i wszyscy powinni być zaangażowani w przygotowania. I co najważniejsze – żeby potraktować Pagaj jako roczny projekt, podczas którego wszyscy pracują na efekt, którym będzie festiwal za rok. Jest to bardzo inspirujący plan i wzbudził w wielu obecnych pozytywną motywację.
  5. Kiedy następnego dnia rozmawiałam z Szymonem Jachimkiem, wpadliśmy na pomysł na to, jak można pracować nad impro z większą odpowiedzialnością. Propozycja jest taka, żeby każdy występ nagrywać, po czym zmontować z niego choć jedną scenkę do wrzucenia np. na kanał Youtube „Impro Trójmiasto”. Dałoby to dużo większe poczucie odpowiedzialności za trwały efekt podczas grania. Pomysł do przemyślenia.
  6. Na koniec przywołam zdanie Bebe (GIT) – „Nie reperujemy silników, pracujemy z ludźmi, a każdy ma inną głowę.” I że przy naszym Dziegciowym afterparty dodała, że to, co powinno paść na koniec, a nie padło, to cieszmy się z własnych błędów i naprawiajmy je.

Termoz powiedział, że nie wierzy w to, że impro to dla kogokolwiek z obecnych „tylko hobby” – bo angażuje nas emocjonalnie, daje uniesienia i przygnębienia, adrenalinę, ból i momenty spełnienia. Od siebie dodam – pamiętajmy o tym, że impro mamy w sercu, a nie w mózgu, choć jedno na drugie oddziałuje. A mój profesor z reżyserii, Piotr Mikucki powtarzał nam w szkole – „Nie jesteśmy chirurgami i nie prowadzimy operacji na otwartym sercu. Jak popełnimy błąd… to tak naprawdę nic się nie stanie.” Także dbajcie o swoją miłość do impro i równocześnie pracujcie nad warsztatem, chodźcie na swoje występy nawzajem i integrujcie środowisko, a razem osiągniemy wiele jako Trójmiejskie Impro.

PS Po Dziegciu przyznaję po 40000 punktów do ParaImpro Olimpiady dla Filipa z Imperwersji za zdanie „Co na ołtarzu tej rozmowy zostało poświęcone” i Termosa „Przychodzi do Ciebie kelner życia i podstawia tacę, i od Ciebie zależy czy spróbujesz tego, co serwuje”.  A do tego, w rozmowie kuluarowej jeszcze rozkręcił się Albert z Moviemy rzucając „Ideały się wielbi, ale nie kocha” i „Wchodząc do wody po kolana, nabierasz szacunku do tych, co pływają.” Pozdrawiam wszystkich Impropoetów!

PS2 A na koniec dziękuję Filipowi (Imperwersja), który poprosił na forum o docenienie mojej roli „w tym wszystkim” i zwrócił uwagę na to, że większość improwizujących obecnych na sali wyszła kiedyś ode mnie i wszystko, o czym rozmawiamy, biorę na swoje barki. To prawda, wszystko idzie przez moje improserce, ale bez obaw, zostaje w nim tylko to, co dobre. To, co mogę powiedzieć, to – warto.

PS4 Już po publikacji wpisu Tadek Jaśkiewicz z To Mało Powiedziane z Opola dosłał mi apel „Możecie być pierwszą naprawdę ściśle współpracującą impro społecznością. Błagam Was, nie spierdolcie tego.” 🙂