Właśnie zakończyliśmy piątą edycję Festiwalu Trójmiejskich Improwizatorów „Podaj Pagaj”. Dziękuję Inkubatorowi Kultury Kulmiasto, Weronice Uziak i Wojtkowi Tremiszewskiemu za organizację po raz kolejny. 

Opowiem Wam teraz o lokalnym środowisku – a, że trójmiejskim, to może być dla Was nieistotne, bo może odnajdziecie się w tej opowieści, niezależnie skąd jesteście. Wspomnę post z tegoż bloga z wnioskami z pierwszego Pagaja i zobaczymy, co się zmieniło przez cztery lata, a co nie. Wspomnę ankiety, które w ostatnim tygodniu wypełniło 27 impro grup i projektów, po co to zrobili, i co z nich wynika. A co najważniejsze, opowiem, jak to wczoraj byłam Grażyną Torbicką impro i poprowadziłam Łyżkę Dziegciu na zakończenie festiwalu, czyli dyskusję skoncentrowaną na naszych wspólnych pomysłach na przyszłość.

Szafofe

Wracając do początków – Podaj Pagaj powstał jako bliźniaczy do ogólnopolskiego festiwalu Podaj Wiosło, ale z zamysłem rozwoju i promocji lokalnych, trójmiejskich twórców – nie wiosną, a jesienią i nie w Teatrze Miniatura, a w Nadbałtyckim Centrum Kultury. Od początku możemy tam oglądać grupy w swoich własnych spektaklach, jak i miksy, czyli obsady złożone z różnych improwizatorów pod okiem jednego reżysera. 

Cztery lata temu grupy, które wzięły udział w festiwalu to: (dodam X przy nazwie, jeśli już nie istnieje w tej formie) Grupa GIT (X), Imperwersja (X), Improvizja (X), Moviemy (X), Abordaż we Dwie, Histeria (X), Improskład (X), Peleton (X), W Trzech Osobach. Co znaczy, że siedem z dziewięciu zakończyło działalność – ale improwizatorzy ze wszystkich powyższych tworzą obecnie w nowych składach. 

Przed tegorocznym Pagajem stworzyłam ankietę, w której prosiłam o odpowiedzi na pytania o aktualne składy zespołów, oficjalne opisy, ale również o zastanowienie się nad tym, co jest dla nas w impro najważniejsze, czym charakteryzuje się nasze impro, co nas inspiruje, co nas bawi i nad czym aktualnie pracujemy. Z ankiet wyłoniło nam się 27 podmiotów (+2 śmieszki i + Wojtek Rojek, fotografujący i oglądający impro od pierwszych trójmiejskich kroków). Proszę Państwa, Impro Trójmiasto 2019 to (dodam P przy nazwie ku chwale archiwizacji, że grali na tegorocznym Pagaju): Pro Forma (P), Szafofe (P), Czterej (P), 7 Kobiet w Różnym Wieku, Muzalians, Młode Impro, Kaczmar Solo, Paweł Kukla Solo (P), Wojtek Tremiszewski Solo (P), Bartek Cicharski Solo, Adventure Girl, Tadek Plus, Krótka Piłka, Wolne Elektrony, Not Yet, Abordaż we Dwie, Wykłady Improwizowane, Ziomki (P), Czwarty Kolo u Wozu (P), Nie Oczekuj (P), No i Fajnie (P), 10 Minut z Buta, Ach! Impro, Bez wyjścia, L et S duet (P), Zespół Niespokojnych Głów, Jachimek Tremiszewski Trio. Z tego co wiem, jest i więcej, ale może już/jeszcze nie działają, albo nie mieli czasu, bądź chęci brać w tym udziału. Daje nam to w ciągu czterech lat zacny przyrost, ale i przyrost jakościowy, nie tylko ilościowy. Mamy teraz grupy, duety, solówki, twórców reprezentujących naszą scenę na festiwalach w Polsce i za granicą. Brawo my! Aha – i znów ku chwale archiwizacji, na tegorocznym Pagaju zaistniały dwa miksy, na które można było się zgłaszać – Krótkie Gry pod wodzą Janka Malinowskiego z krakowskiej grupy Ad Hoc i „Bonnie i Clyde” pod moją wodzą. Był również miks (ale nie otwarty na zgłoszenia) muzyczny „Podaj Dźwięk” pod wodzą Huberta Świątka.

Czwarty Kolo u Wozu

Cztery lata temu dyskutowaliśmy o tym, że czuć było podział na „starych” i „młodych”, czyli na pierwszą generację i drugą – aktualnie mamy już i trzecią. Jakbym miała się zabawić w wytyczenie jakichś er, powiedziałabym, że pierwsza era to działalność grupy W Gorącej Wodzie Kompani i rozwijającej się warsztatowo, acz wiecznie pomijanej Grupy GIT (aktualnie Szafofe), drugą erą byłyby pierwsze grupy, „projekty”, twory powarsztatowe i post-Kompanowe, a trzecią wszystkie nowe formaty i grupy powstałe po tym, jak zaczęliśmy otwierać się na świat, jeździć na międzynarodowe festiwale i ściągać trenerów zza granicy i z Polski, aby uczyli różnych spojrzeń u nas. I uważam, że w tej trzeciej erze nie ma już miejsca na taki podział na „młodych” i „starych”, jest tylko na tych, co pracują, tworzą i stają się coraz lepsi, i na tych, którzy wybrali sobie jedno miejsce i w nim trwają.

Cztery lata temu mówiliśmy, że powinniśmy więcej ze sobą grać, mieszać w składach, tworzyć projekty i dżemy, aby podnosić umiejętności na jakiejś wspólnej płaszczyźnie. Dziś rozwijamy wspólnie projekt Domu Impro, w którym cyklicznie możemy się spotykać i przy udziale widowni testować nowe pomysły i składy, nie bojąc się porażki, gdzie możemy grać razem, jak choćby ostatnio w mixie z grami po angielsku. Od dłuższego czasu funkcjonuje (choć przycichła) inicjatywa Mam Czas na Impro, gdzie każdy, kto nauczył się czegoś na warsztatach, lub ma własny pomysł, może poprowadzić trening dla chętnych. Wczoraj dużo osób wyraziło zainteresowanie przywróceniem otwartych dżemów, podczas których każdy mógłby wyjść na scenę i zagrać krótkie formy i Tadek ogłosił, że ma w planach ruszyć z prowadzeniem takowych już niebawem. Jesteśmy coraz odważniejsi w realizacji swoich pomysłów, niezależnie, czy wymagają zmotywowania własnej grupy, czy zebrania specjalnej obsady, jak na przykład Horror impro, który jutro odbywa się w Bunkrze z zespołem zebranym przez Kasię Rytter, z zaangażowaniem muzyków i ekipy technicznej. 

Czterej + Zespół Vatra

Podczas wczorajszej dyskusji chwaliliśmy otwartą i ciepłą atmosferę tegorocznego Pagaja i różnorodne energie i formaty widoczne na scenie. Pomysły na przyszłość wyłoniły się takie, aby komunikować oddolnie, jak się ma jakiś pomysł, którym można wzbogacić festiwal, bądź po prostu, że się jest dostępnym do pomocy (i wtedy faktycznie być), a odgórnie również komunikować, czego się potrzebuje, aby wszystko sprawnie działało. Wskazaliśmy, jak istotny jest odpowiednio wczesny przepływ informacji w zapraszaniu grup, konferansjerów, rezerwacji klubu festiwalowego i organizowaniu miksów i zadbaniu o ich uczestników. Spora część uczestników wyraziła też zainteresowanie festiwalowym, otwartym dżemem w klubie festiwalowym na przyszłość. Kalina wskazała również, że jeśli będą „Dżemogrania” zamknięte z wybranym składem, bo dobrze gdyby były bardziej zbalansowane płciowo (brakowało kobiet). Niektórzy chcieliby mieć możliwość wzięcia udziału w warsztatach podczas festiwalu.

Dyskutowaliśmy nad możliwościami docierania do nowych widzów, aby przy dużej ofercie zapełniać sale i nie zadowalać się małą frekwencją na widowni. Tymon wskazał, że dysponujemy stroną na facebooku Impro Trójmiasto i grupą pod tą samą nazwą, jak i czatem z adminami stron poszczególnych grup, i że prawie z nich nie korzystamy. Radek podkreślił, że problematyczne są opisy grup i wydarzeń – bo widz niezaznajomiony z impro niewiele z nich wyniesie. Żeby nie bać się pisać jasno, że „będzie śmiesznie”, albo „będzie jak huzlajn”, albo „będzie głęboka psychologiczna podróż”, zamiast „być może Was rozśmieszymy, może się wzruszycie, kto wie”. Sławek również chciałby wiedzieć, kim jest widz impro – jaki właściwie jest nasz target? I pytał, czy jest dostęp do ankiet po Wiośle/Pagaju, gdzie mogłyby być informacje, kim ludzie są i czego oczekują, przychodząc na impro (Czterej zostawiają ankiety dla widzów po każdym występie). Tadek dodał do tego, że facebook to nie jedyna forma dotarcia do widzów i że sam drukuje ulotki z występami na trzy miesiące wprzód i zostawia w kawiarniach, bibliotekach, wrzuca informacje na trojmiasto.pl, że można iść do radia, drukować plakaty i robić akcje na mieście. Łoja dodała do tego, że z grubsza ludzie w ogóle nie wiedzą, czym jest impro, więc może dobrym pomysłem byłoby pomyśleć nad wspólnym stworzeniem filmików, które by promowały nie konkretne wydarzenia, czy grupy, a impro samo w sobie, by budować świadomość w ludziach. Kiedro zapytał Termosa, czy jemu wrzucanie filmików z występów pomaga, ten odpowiedział, że nie zauważył większej różnicy i że miejsce w którym gra ma swoją widownię, ale stara się raczej dzielić z odbiorcami momentami, w których jest, niż wprost promowaniem impro. Ktoś wspomniał, że Klub Komediowy w Warszawie odchodzi od nazywania wydarzeń „impro”, a bardziej „Dramat pracownika korporacji”, aby odnosić się do czegoś, co ludzie zrozumieją i z czym mogą się z miejsca utożsamić. Tadek zaoferował podzielenie się swoim doświadczeniem z techniką – oświetleniem, nagrywaniem i zaproponował stworzenie zespołu technicznego, aby wznieść nasze impro na wyższy poziom profesjonalizmu. Krzyś wskazał wymarzoną sytuację, kiedy to mielibyśmy jedno miejsce poświęcone impro, aby móc promować miejsce, a nie za każdym razem oddzielne wydarzenia – widzowie przyzwyczajeni do miejsca i cykliczności wydarzeń przychodziliby częściej, no i zwyczajnie wiedzieliby od razu, gdzie iść. Kalina powiedziała, że dobrze byłoby również mieć jakieś miejsce, bądź bazę miejsc, gdzie można by organizować treningi i warsztaty. Powiedziała również ciekawą rzecz – że są wśród nas introwertycy, którzy też chcą robić rzeczy, ale nie mają swobody w zagadywaniu do ludzi (na przykład tych, którzy mogliby prowadzić warsztaty) bez pewności, że wiedzą, o co zagadać – dlatego przydatne byłoby, gdyby osoby oferujące warsztaty miały gdzieś opublikowaną listę oferowanych warsztatów, czy tematów, którymi się zajmują, aby otworzyć furtkę do dyskusji. (Moja, jak zwykle JEST TUTAJ: http://rozalska.com/index.php/pl/warsztaty/ )

MIkser „Bonnie i Clyde”

Rozmawialiśmy również o tym, czym jest „trójmiejska szkoła impro” i konkluzją było to, że nie potrzebujemy jednej „szkoły impro”, a bardziej miejsca do wspólnej eksploracji i być może tę potrzebę wypełni Dom Impro. Że to, że dane miasto ma „swoją szkołę” może być pułapką – bo widzimy od razu, że dana grupa jest z danej szkoły i może reprezentować dobry poziom, ale być pozbawiona charakteru. Nie wynika to też z winy trenerów – oni uczą swojej wizji i tego, co robią najlepiej, ale to zadaniem grupy jest później szukać swojej drogi. Ja sama od pierwszych zajęć zachęcam uczestników do nauki z różnych źródeł, dzielę się artykułami ze świata, ściągam zagranicznych trenerów i staram się przekazywać perspektywy – ale nie będę tu gadać o swoich wizjach, możecie o nich PRZECZYTAĆ TUTAJ. Mateusz powiedział, że charakterystyką trójmiejskiego impro jest eklektyzm i to, że faktycznie chcemy się uczyć z różnych źródeł. Wskazał też Igora jako kogoś, kto jest katalizatorem wydarzeń, kto organizuje warsztaty z trenerami z Polski u nas. Od siebie dodałam, że coraz nas więcej na festiwalach, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, gdzie się uczymy i przywozimy wiedzę do domu. Kaczmar się zaniepokoił, że w tym sezonie mało jest trójmiejskich grup na scenach polskich festiwali, ale Emi słusznie zauważyła, że w zeszłym roku było nas dużo i może po prostu nie zgłaszamy się z roku na rok, może też festiwale nie chcą tych samych grup z roku na rok. Myślę, że nie ma co wysnuwać katastroficznych wniosków po jednym sezonie, tylko pracować nad swoim – bo to później jest doceniane. 

To, co uważam za warte podkreślenia to również początek być może kolejnej ery, potencjalnie istotniej dla całego świata komedii w naszym kraju, a mianowicie pisania komedii. Część naszych improwizatorów (Muszka, Radek, Paula, Kasia, Kasia i pewnie ktoś jeszcze) wrócili z warsztatów kabaretowych z Mazur z energią do pisania skeczy. Dlaczego uważam to za istotne? Mówiłam to Sikorowi, który od dekad uczy kabaretu, kilku znajomym stand-uperom, że mamy w rękach trzy filary komedii, które mogą się od siebie nawzajem uczyć, czyli kabaret, stand-up i impro. Ten pierwszy w ostatniej dekadzie zyskał złą renomę, ale to temat na inną okazję, ale to nie jest wina sztuki kabaretu, tylko treści, które twórcy weń wkładają, a które są przaśne i pełne stereotypów i uproszczeń. Kabaret, jeśli spojrzymy na formę, jest po prostu skeczami komediowymi ze scenariuszem, jak również Kabaret Starszych Panów, czy Saturday Night Live, czy jeśli dodamy umiejętności scenopisarskie może się składać w filmy komediowe – co jest jakimś moim osobistym marzeniem, jako absolwentki reżyserii. Bo, jak powiedział jeden z profesorów w Szkole Filmowej „Wszyscy chcą robić komedie, ale nikt nie wie jak”. Dlatego postuluję – piszcie, róbcie wieczory testów, promujcie je w impro środowisku, zapraszajcie, a reszta niech przychodzi i wspiera! Kto wie, może właśnie możemy wpłynąć na przyszłość komedii w Polsce. 

Wszystkie zdjęcie – niespodzianka! – Wojtek Rojek 🙂

Ostatnim elementem, do którego chciałabym się krótko odnieść, bo to i tak już strasznie długi tekst, to wspomniane wyżej ankiety, które zbierałam od przedstawicieli grup. Przy pytaniach „co Was inspiruje”, „co Was bawi” sporo było odpowiedzi w stylu „nie wiem”, „to trudne pytanie”, a odpowiedzi na pytania „co jest dla Was w impro najważniejsze” i „jaka jest charakterystyka Waszego impro” bywały w dużej części zachowawcze i bardzo ogólne. Dlatego chciałabym zachęcić zespoły, jak i każdego z nas z osobna, abyśmy się zastanowili – teraz, albo raz na jakiś czas – dlaczego my to właściwie robimy. Czego my chcemy od impro? Czego my chcemy dla impro? Jakie jest nasze wymarzone impro? Co chcemy oglądać? Co chcemy pokazywać? Co sprawia, że to, co tworzymy, jest nasze? Co sprawia, że we wspomnianych przez Radka opisach wiemy, co napisać? Bo teraz, jak i zawsze – świadomość jest podstawą wyboru.

Twórzmy, róbmy swoje i wspierajmy się.

A co Wy robicie, żeby rozwijać swoje lokalne środowiska impro? Podzielcie się!